Zacznijmy od metra. Miałem napisać warszawskiego metra ale przecież w Polsce tylko w Warszawie metro mamy więc można sobie odpuścić uszczegółowienie. W godzinach porannych czy też popołudniowych w metrze jest kompletny tłok i to jest sytuacja niejako naturalna bo w każdym mieście świata gdzie metro funkcjonuje w godzinach szczytu tłok jest nie do zniesienia. Nie wiem czy do naszego metra można było kupić większe pociągi ale jednego pewien jestem, że stacje takie jak Ratusz Arsenał czy Dworzec Gdański powinny były być zupełnie inaczej zaprojektowane. Jak to jest możliwe by zaprojektować za wąskie schody? Albo za mało bramek wejście/wyjście. To jest wręcz niesamowite gdy ciżba wysiadająca z pociągu zderza się z tłumem biegnącym do pociągu, gdy kolejka do schodów jest taka, że wyjście ze stacji zajmuje dobrą minutę albo i lepiej. Wszystko dlatego, że jakiś moron wymyślił taką a nie inną szerokość schodów, że schody ruchome są tylko jedne a na dodatek często nieczynne. Nie jestem w stanie tego pojąć. Te stacje podobnie jak zresztą wszystkie inne powinny być 2 razy większe, 2 razy więcej bramek, 2 razy więcej schodów itp. I co z tego, że kosztowałyby 30-50 więcej? To inwestycja niemalże nierozliczalna w czasie ale przynajmniej mogłaby służyć w dobry sposób nie powodując nerwów i niepotrzebnego dyskomfortu. Dlaczego robi się tak, że z analizy wynika, że przez stację przewinie się dziennie 20 tys. ludzi to projektuje się ją na 20 tys. a co będzie za rok? za siedem lat?
Podobnie jest z nowopowstającymi osiedlami mieszkaniowymi czy też blokami budowanymi na już istniejących osiedlach. Świetnym przykładem bezmyślności planistów i decydentów jest to co dzieje się na ursynowskim Imielinie. Powstają tu co i rusz nowe bloki a jednak nikt nie pomyślał o tym, ze powstają kosztem a) terenów zielonych i b) miejsc parkingowych. Nie pojmuję tego. Przecież wiadomo, że aut nie będzie mniej, tylko, że systematycznie ich przybywa. Ale nikt o tym nie myśli, stawia się blok na bloku, zabierając już mieszkającym tam ludziom parkingi strzeżone czy też miejsca parkingowe przy uliczkach dojazdowych i nie tworzy się nowych. Wprowadzają się nowi ludzie z nowymi samochodami, natężenie ruchu wzrasta do granic absurdu ale dalej projektuje się tak jak się projektuje. Przecież w myśl takiej filozofii to należałoby mieszkając w mieście po prostu z samochodu zrezygnować bo parkowanie w centrum płatne, bo pod domem nie ma gdzie samochodu zostawić, bo dojazd do centrum z Białołęki czy Ursynowa w godzinach szczytu jest istną mordęgą. Tylko czy jeśli wszyscy przesiedliby się na komunikację miejską to ona by to wytrzymała? Nie rozumiem zasad rządzących tym wszystkim i uważam, że są tu popełniane jakieś kolosalne błędy.
Szkoda tylko, że nie ma rozwiązań idealnych. A może są…?
Read and post comments |
Send to a friend