Tak myślałem, że nie bedę narzekał ale jednak muszę…Ostatnie 4 czy 5 miesięcy zamiast na zwykłą mordownię chodzę do tzw. fitness clubu w największej sieci tego typu obiektów w Polsce czyli do gimnazjonu. Generalnie jest świetnie, czysto, pełna kulturka, czyste prysznice, fajne sauny, dużo maszyn do aerobów, dużo maszyn do ćwiczeń także jest pozytywnie.
Aczkolwiek kilka spraw mnie irytuje….Po first primo brak ciężarów no bo co to za siłownia gdzie najcięższy hantel waży 32,5kg…to nie siłownia to faktycznie fitness club i tyle, pewnie nie ma co wymagać…druga rzecz to ludzie…ja zawsze byłem przyzwyczajony do tego, że na siłowni to się ćwiczy a nie patrzy na innych ale przejście do gymnasiona zweryfikowało mi ten pogląd bo okazało się, że w ursynowskim olimpie, pytonie czy filonie ludzie byli po prostu normalni. A tu połowa jest mocno zryta. Tak więc czytajta: ławki służą do ćwiczenia a nie do tego by tam kłaść ręcznik a później z drugim dżonem pierdolić trzy po trzy i zajmować przyrząd przez pół godziny…po drugie jak przychodzisz na trening jeden z drugim to wchodząc do szatni mówisz cześć albo dzień dobry czy coś takiego…nie musisz rozmawiać z ludźmi, którzy tam są, ale należy się przywitać podobnie jak należy się pożegnać przy wyjściu. Może i nie chcesz się integrować, ja też nie chcę bo na siłownię przychodzę na trening a nie w celu zawierania znajomości, ale odrobina kultury byłaby na miejscu. Rozjebuje mnie to po prostu jak przychodzi taka ciota i żąda kasetki na swoje kosztowności (czytaj kluczyk do auta) na recepcji, traktuje wszystkich jak powietrze, suszy sobie suszarką włosy na jajkach a nie jest w stanie wziąć na ławie więcej niż 50kg. Chłopcy nauczcie się zachowywać bo czasem na siłowni potrzebny jest ktoś kto pomoże…żebyś się debilu tą sztangą nie udusił…ja na pewno bym ci nie pomógł bo nie potrafisz się przywitać. Kurde jak mnie to irytuje…