Radość i uśmiech, który co jakiś czas funduje mi firma Apple, są po prostu bezcenne. Nie mogę się wprost (na obkrągło też nie) nadziwić jak to możliwe, że takie wielkie firmy jak Apple czy MS łączą w sobie tyleż samo geniuszu co głupoty:) Kilka dni temu pojawiła się aktualizacja systemu operacyjnego z nadgryzionym jabłkiem w logo dla urządzeń takich jak iPhone czy iPad. Wersja oznaczona numerem 8.0 jest dostępna dla urządzeń od iPhone 4S w górę. Używam na codzień iPhone 4S 8GB (całe szczęście, że jako drugi aparat a nie ten podstawowy) i dziś jak tylko połączyłem się z Wifi, aktualizacja zajmuje 920MB więc ściąganie jej po sieci trochę jednak nadszarpuje dostępny transfer, postanowiłem dokonać aktualizacji systemu. Niestety, pomimo posiadanych wolnych 4GB pamięci w aparacie dowiedziałem się, że aktualizacja wymaga przynajmniej 4,5GB wolnego miejsca 🙂
Tak więc pobranie 920MB, dekompresja, kompilacja i co tam jeszcze się dzieje innego podczas aktualizacji w przypadku iPhone 8GB wymagało ode mnie skasowania wielu rzeczy które miałem na komórce. Do kosza poleciało trochę zdjęć i kilka aplikacji. Ja wiem, że można przy użyciu iTunes zrobić sobie backup zdjęć i aplikacji, następnie zainstalować soft i z backupu odtworzyć, jednak mam wrażenie, że coś tu jest nie tak.
Po pierwsze użytkownik nigdy nie ma dostępnej całej deklarowanej pamięci i już po wyjęciu aparatu z pudełka nie mamy 8 a 6,1GB dostępnej. Czyli, że co? Że powinien się nazywać 4S 6GB a nie 8:) Że aby móc zaktualizować system możemy mieć raptem ok 1,5GB danych ??? No słabo. Być może przy aktualizacji przez komputer wygląda to inaczej ale OTA nie jest zdecydowanie przyjazne użytkownikowi w kwestii wymogów zajętości pamięci. Uśmiechnąłem się tą koniecznością kasowania połowy danych tylko dlatego, że tak naprawdę były to rzeczy niepotrzebne ale chyba by mnie to zirytowało gdyby były dla mnie istotne i musiałbym walczyć z backupami.
Tak czy siak pozdrawiam użytkowników tych i innych urządzeń 🙂